Monodram Małgorzaty Lipczyńskiej oparty na twórczości Aglai Veteranyi
Reżyseria: Tomasz Rodowicz, Małgorzata Lipczyńska
Konsultacja dramaturgiczna: Hans Timmermann
Obsada: Małgorzata Lipczyńska
Ruch sceniczny: Małgorzata Lipczyńska
Konsultacja choreograficzna: Liat Magnezy
Muzyka: Kuba Pałys
Światło i dźwięk: Tomasz Krukowski
Premiera: 12 listopada 2011, scena Fabryki Sztuki w Łodzi
Monodram Małgorzaty Lipczyńskiej, „napewnomoże” oparty na twórczości Aglai Veteranyi, jest opowieścią o przekraczaniu granic: emocjonalnych, geograficznych, czasowych; o uzależnieniu od ciągłej intensywności, nawet jeśli prowadzi to do destrukcji.
Istotnym elementem spektaklu jest stawiane przez aktorkę pytanie: “Co sprawia, że to, co dla większości ludzi jest ekstremum, dla niektórych staje się normą?”
Utwory A. Veteranyi, charakteryzujące się ironią, absurdem i poczuciem humoru w połączeniu z ogromną precyzją formalną w używaniu języka, są również istotnym głosem w sprawie problemu tożsamości narodowej współczesnej, „zjednoczonej” Europy. Dzieciństwo pisarki spędzone w cyrkowej rodzinie w czasach komunistycznego reżimu w Rumunii, a następnie emigracja do Szwajcarii ukazują ogromny kontrast między dwoma światami, w których żyła, a w których nigdzie nie czuła się bezpieczna. Jej teksty, zawierające wiele wątków autobiograficznych, odzwierciedlają dylemat człowieka żyjącego między dwoma systemami, które go ukształtowały; „Wschód”, do którego nie ma już powrotu i „Zachód”, w którym przez cały czas czuje się obco.
Aglaja Veteranyi urodziła się w 1962 roku w Bukareszcie, w rodzinie artystów cyrkowych. Po ucieczce z Rumunii rodzina uzyskała azyl w Szwajcarii, następnie prowadziła wędrowny tryb życia, jeżdżąc z występami. Dzieciństwo i wczesną młodość pisarka spędziła w hotelach i wozach cyrkowych. Pisać nauczyła się dopiero w szwajcarskiej szkole z internatem; niemiecki stał się jej językiem literackim.
Po studiach aktorskich pracowała od 1982 roku jako aktorka, równolegle zajmując się twórczością pisarską. W 1999 roku ukazała się pierwsza powieść Aglai Veteranyi „Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze”. 3 lutego 2002 w Zurychu Aglaja skoczyła do Jeziora Genewskiego. Na brzegu zostawiła swoje buty.
„W jednym z wywiadów Aglaja powiedziała: „Pisanie jest dla mnie formą przekształconej agresji. Gdyby ta agresja we mnie została, zniszczyłaby mnie i rzuciłabym się w koncu na kogoś z nożem.” Pisanie było dla niej także sposobem na oswajanie własnych demonów. Dla mnie takim sposobem jest przede wszystkim teatr. Nadawanie formy zarówno swoim lękom i obsesjom, jak i zachwytom i fascynacjom, pomaga stworzyć porządek, w którym łatwiej egzystować. W jej utworach urzekła mnie ironia, absurd, specyficzne poczucie humoru, a także lapidarność i precyzja formalna w używaniu języka. Z pozornie niepowiązanych ze sobą tekstów wyłania się osobowość zbudowana na kontrastach, miłość do świata miesza się z głęboką depresją, a dziecięca naiwność z okrutną szczerością. Witalność przenika się z wszechobecnym poczuciem śmierci (swojej lub bliskich), wrazliwość i subtelność z sado-masochistyczną seksualnością, miłość macierzyńska z pedofilią, bezgraniczne oddanie z gwałtem. Mnogość dychotomii i niejednoznaczności ma jedną cechę wspólną – niezależnie od tego, co działo się w jej życiu – Aglaja we wszystko angażowała się całą sobą. Im bardziej wczytywałam się w jej teksty tym bardziej stawała mi się bliska. Z czasem najważniejsze stało dla mnie znalezienie sposobu na okiełznanie własnej choroby. Jak zachowywać ciągłą czujność, trzymać ją „na krótkiej smyczy”, nie tracąc jednocześnie dystansu do siebie? Myślę, że Aglaja (paradoksalnie – bo pomimo samobójczej śmierci) wygrała tę walkę, bo jak stwierdził jeden z jej przyjaciół: „Smutny koniec nie może zostać uznany za werdykt nad drogą życiową.”
To tyle. Musiałyśmy się spotkać.
Małgorzata Lipczyńska